PMI ryzyko kredytowe – outlook

Poprawia się sytuacja polskich firm. W grudniu wzrósł się popyt na polskie wyroby przemysłowe, co odzwierciedlał pierwszy od września wzrost nowych zamówień. Nastroje przedsiębiorców się poprawiają, co widać po najnowszym odczycie indeksu PMI. Indeks PMI, obrazujący aktywność polskiego przemysłu, w grudniu dość wyraźnie poprawił wynik z listopada. Jego wartość wzrosła z 50,8 pkt. do 51,7 pkt. To oznacza poprawę nastrojów w tym sektorze – kluczowym dla gospodarki. Można mówić nawet o lekkim pozytywnym zaskoczeniu. Średnia typowań ekspertów była na poziomie 51,5 pkt. Indeks PMI opiera się na danych opracowywanych na podstawie miesięcznych odpowiedzi na kwestionariusze przesłane kadrze kierowniczej firm produkcyjnych. Menadżerowie zaopatrzenia odpowiadają anonimowo na pytania dotyczące m.in. zamówień, sprzedaży, zakupów, zapasów, zatrudnienia i cen. Najnowsze statystyki pokazują, że sytuacja w polskim przemyśle stabilizuje się, a sam indeks PMI jest na wyższych poziomach niż przed wybuchem pandemii COVID-19. A w szczycie zamieszania przyjmował wartość niewiele ponad 30 pkt. Kluczowa jest tu granica 50 pkt. Wartość wskaźnika PMI ponad ten poziom oznacza wzrost aktywności przemysłowej, a poniżej tego progu – spadek aktywności. „W grudniu PMI utrzymał się powyżej neutralnego progu 50 szósty miesiąc z rzędu, sygnalizując najsilniejszą od lipca poprawę warunków gospodarczych w polskim sektorze wytwórczym” – czytamy w komunikacie IHS Markit (firmy przeprowadzającej badania). Eksperci wskazali, że w grudniu nasilił się popyt na polskie wyroby przemysłowe, co odzwierciedlał pierwszy od września wzrost nowych zamówień. „Zapotrzebowanie na rynkach zagranicznych także wzrosło (drugie najszybsze tempo ekspansji od niemal trzech lat). Respondenci badania zaraportowali wzmożony napływ nowych zamówień z Europy i z Azji” – wskazano w komunikacie. Jednocześnie w grudniu nasiliły się presje kosztowe, a tempo inflacji było najszybsze od kwietnia 2011 roku. „W grudniu prognozy polskich producentów odnośnie przyszłej 12-miesięcznej produkcji uległy znacznej poprawie. Optymizm biznesowy był najwyższy od maja 2018, a także wyższy niż średnia z badań historycznych (od 2012). Pozytywne nastroje uzasadniano planami wprowadzenia nowych produktów oraz nadziejami na ożywienie gospodarcze po opanowaniu pandemii” Dodaje jednak, że opóźnienia w łańcuchach dostaw wynikały po części ze wzrostu popytu, choć wielu respondentów badania zaraportowało niedobory surowców oraz zakłócenia w transporcie. Pod koniec 2020 r. wydajność polskich fabryk była wciąż ograniczona i choć nowe zmówienia wzrosły, produkcja przemysłowa spadła. W efekcie poziom zaległości produkcyjnych wzrósł, a poziom zapasów wyrobów gotowych się obniżył. Mimo wszystko najnowsze wyniki badań sugerują, że produkcja zwiększy się w nadchodzących miesiącach. Stosunek nowych zamień do poziomu zapasów wyrobów gotowych jest niemal najwyższy od ponad dwóch lat. Ponadto prognozy na przyszły rok uległy w grudniu znacznej poprawie. Przedsiębiorcy spodziewają się ożywienia w dalszej części 2021 po kryzysie wywołanym pandemią.

Ryzyko kredytowe w dobie pandemii / materializacja

W Wielkiej Brytanii ogłosiły bankructwo właśnie dwie duże grupy handlowe: Arcadia (444 sklepów odzieżowych w UK) i Debenhams (124 domy towarowe w UK) . Mamy tu do czynienia z reakcją łańcuchową (efektem domina) – marki Arcadii były bowiem obecne w placówkach Debenhams. Ta ostatnia szukała nabywcy części sklepów. Niestety nie udało się, potencjalny kupiec, JD Sports, postanowił się wycofać z transakcji. W efekcie zagrożonych jest ok. 25 tys. miejsc pracy. Upadek Arcadii może sprawić, że „przewracać” się będą dalsze kostki domina i może dojść do zwiększenia pustostanów w najlepszych nieruchomościach. Arcadia miała już problemy finansowe wcześniej i próbowała się zrestrukturyzować już w zeszłym roku. Niestety nie
udało jej się to, z powodu spadku zamówień w wyniku wybuchu pandemii i wprowadzeniu lockdownu. W 2018 r. firma miała ponad 90 mln funtów straty brutto. Debenhams stracił wtedy prawie pół miliarda funtów. Brytyjski przykład potwierdza, że przykre skutki pandemii dotykają najbardziej tych, którzy wcześniej mieli problemy z utrzymaniem płynności. Problemy ma też wiele firm w Stanach Zjednoczonych. Od początku roku złożono tam 227
wniosków o upadłość przedsiębiorstw (pod uwagę wzięto podmioty, których zobowiązania przekraczają 50 mln dol.). To najwięcej od 2009 r. Pandemia dotknęła mocno firmy handlowe, upadł m.in. najstarszy dom towarowy w USA Lord & Taylor i majątek firmy trafił na licytację. Podobnie było w przypadku dwóch sieci restauracji, które zamknęły się w wyniku pandemii – Friendly’s (130 lokali) i Ruby Tuesday (300 lokali). W listopadzie za sprawą kryzysu w branży eventowej i przejścia konsumentów do internetu upadł też
posiadający 300 sklepów największy amerykański sprzedawca instrumentów Guitar Center. Na dalsze wsparcie od państwa nie mają co liczyć linie lotnicze. Od przyszłego roku swoje usługi wstrzymuje Norwegian Air mające 7,4 mld dol. zobowiązań. Wypłacalność utraciły też linie AirAsia Japan, których długi sięgnęły 208 mln dol. Większość firm, którym udało się zachować płynność, ratują się zwolnieniami. Przykłady takich firm:
• Sieć brytyjskich hipermarketów Sainsbury’s planuje zmniejszyć liczbę pracowników o 3,5 tys.
• Sieć parków rozrywki Disney do marca pozbędzie się 32 tys. pracowników – to o 4 tys. więcej niż zapowiadał jeszcze w październiku.
• Koncern General Electric do końca września zwolnił 13 tys. osób – dało
to oszczędności rzędu miliarda dolarów, które nadal są niewystarczające. Firmę obciąża redukcja zamówień w segmencie lotniczym i możliwe są dalsze redukcje.
• ExxonMobil, jeden z największych koncernów naftowych na świecie, ogłosił w
poniedziałek największy w swojej historii odpis wartości aktywów, rzędu 20 mld dol., i zapowiedział na przyszły rok cięcie wydatków o ok. 10 mld dol. Będzie się to wiązało z pozbyciem się 15 proc. personelu, czyli ok. 14 tys. osób.
• Przedsiębiorstwo informatyczne IBM zapowiedziało, że w jego europejskich
oddziałach pracę straci 10 tys. ludzi – głównie w Wielkiej Brytanii i Niemczech.
• Francuski Danone pod koniec ubiegłego miesiąca zadeklarował, że zrezygnuje z 2 tys. pracowników. Do 2023 r. ma to przynieść oszczędności rzędu miliarda euro.

Branża budowlana w dobie koronawirusa

Pandemia, a raczej obostrzenia nią wywołane spowodowały, że wiele branż ucierpiało pod względem finansowym i to pomimo pakietów antykryzysowych, które wprowadził rząd. Natomiast są firm, które praktycznie nie odczuwają skutków zaistniałej sytuacji, jedną z nich jest Mirbud, który działa jako generalny wykonawca praktycznie, w każdym segmencie  budownictwa. Spółka w raporcie kwartalnym oświadczyła, że portfel zamówień na lata 2020-2024 jest szacowany na kwotę ok. 5,5 mld złotych. Najważniejszymi zleceniami jest m.in. projekt oraz budowa odcinka autostrady A1, zdywersyfikowane rodzaje inwestycji; takich jak budowa szkół, obiektów sportowych czy terminalu lotniska. Można więc wnioskować, że branża budowlana radzi sobie dobrze i nie odczuwa skutków pandemii. Nic nie zapowiada, aby sytuacja miała ulec zmianie, kluczem może być tutaj ogromna zapotrzebowanie na usługi budowlane oraz dywersyfikacja rodzajów inwestycji.

Synektik

Synektik jest producentem i dystrybutorem radio farmaceutyków stosowanych do diagnostyki PET/CT w onkologii, kardiologii i neurologii.

Synektik w czwartym kwartale roku obrotowego 2019/2020 odnotował 3,9 mln PLN EBIT (0,5 mln PLN rok wcześniej). Przychody obniżyły się w tym okresie do 28,5 mln PLN wobec 33,5 mln PLN rok wcześniej, EBITDA w czwartym kwartale wyniosła 6,2 mln PLN (wzrost o 125% rdr). Jest to efekt m.in. wzrostu rentowności segmentu sprzedaży sprzętu medycznego i rozwiązań informatycznych. W roku obrotowym EBITDA wyniosła 21,6 mln PLN (wzrost o 7% rdr.) Zysk netto obinizył się do 8,8 mln PLN (wobec 9,1 mln PLN przed rokiem), gdy przychody osiągnęły wartość 125,4 mln PLN (obniżka o 7% rdr.)

Ryzyko kredytowe polskich przedsiębiorstw w czasie pandemii

Jak wynika z raportu Euler Hermes (firmy działającej w sektorze ubezpieczeń należności) obecna sytuacja polskich przedsiębiorców nie rokuje zbyt dobrze. W obecnych czasach z pandemią koronawirusa w tle, wiele firm zmaga się z niewypłacalnością, przy jednoczesnym wzroście popytu, a więc popyt nie gwarantuje bezpieczeństwa? Wydawać by się mogło, że tak. Jednak odrodzenie popytu nie jest trwałe. Ograniczenia wprowadzane w ramach walki z pandemią m.in. ograniczenie dostępu do sklepów lub całkowite zamknięcie wielu instytucji handlowych, a później odblokowanie sprawiło, że wiele osób robiło zakupy na zapas, co później skutkowało to tym, że w sklepach było mniej osób.  Pomimo wsparcia od Państwa w ramach programu Polskiego Funduszu Rozwoju w III kwartale 369 polskich firm było niewypłacalnych, są to rekordowe liczby od 10 lat. Biorąc pod uwagę okres od stycznia 2020 do września 2020 było to 849 niewypłacanych przedsiębiorstw, co daje 12% wzrost do roku poprzedniego. Rekordowy, bo aż 83 % wzrost niewypłacalności zanotował sektor hotelarsko-gastronomiczny. Według szacunków ekspertów Euler Hermes w roku następnym zaobserwujemy 10 % wzrost do roku 2020 niewypłacalności polskich firm. Niestety IV kwartał nie budzi nadziei dla przedsiębiorców. Kolejne restrykcje narzucane przez rząd i częściowe zamknięcie gospodarki, a być może w rezultacie całkowity lockdown mogą negatywnie wpłynąć na polskie firmy.